3 tygodnie w siodle: Nasz Eurotrip 2016. Dzień 5 - Droga do Kanionu Verdon we Francji - draVska
3 tygodnie w siodle: Nasz Eurotrip 2016. Dzień 5 - Droga do Kanionu Verdon we Francji

3 tygodnie w siodle: Nasz Eurotrip 2016. Dzień 5 - Droga do Kanionu Verdon we Francji

Brak komentarzy
     To był chyba nasz najsłabszy dzień pod względem nastrojów. No cóż - czasem się tak zdarza, że ktoś wstanie lewą nogą - tym razem to byłam ja ;)Na szczęście strojenie foszków mi przeszło i już później wszystko było ok :)
     Dzisiejszy dzień stał pod znakiem jazdy wśród gór i przedostania się z Caraglio do Kanionu Verdon. Po dotarciu na miejsce nie małe zaskoczenie - wszystkie pola biwakowe były zapchane po brzegi i aż ciężko było coś znaleźć.

Zapraszam do prześledzenia całej podróży
Podsumowanie znajdziesz TUTAJ 

Wpisy z kolejnych dni i odwiedzonych krain:


     Po dobrych dwóch godzinach jeżdżenia, pytania i szukania miejsca do rozbicia namiotu, gdy już byliśmy na tyle zdesperowani, że myśleliśmy o rozbiciu się w krzakach nad wodą, trafiliśmy jedno pole namiotowe, na którym zwolniło się miejsce. Auto, które przyjechało po nas, już niestety dostało odmowę z braku miejsc. Podłoże kamieniste, ciężko było rozbić namiot. Ale w końcu się udało.
 Zamknięta opona - aż sama kleiła się do drogi w takim cieple :)
 Pierwsza przełęcz tego dnia - Lombard. Piękne widoki, ciepełko i słońce.
 Po drodze mijaliśmy wiele zamków, pałacyków i baszt wzniesionych na górach i wzgórzach - dobrych punktach widokowych.
 Widoki dech zapierały, stawaliśmy w co fajniejszych miejscach, żeby cyknąć fotkę, albo zrobić przerwę na drugie śniadanie :)
     Trasa wśród czerwono - fioletowych gór, gdzie aż 17 tuneli (na odcinku dosłownie kilku kilometrów) zostało wydrążonych w skałach, a gdzieś daleko na dnie przepaści płynie górski potok. Fenomenalny widok i wrażenie, zwłaszcza, ze te tunele zostały wydrążone dawno temu, bez pomocy specjalistycznych maszyn - co widać w środku, na nierównościach skalnych :)
 No i stało się - pierwsze przytarcie na zakręcie. Zeszliśmy tak nisko, ze pedał oberwał - jakkolwiek by to nie brzmiało ;)
 Kolejna przełęcz - Vasson. Daliśmy z niej w miarę szybko dyla, przegonił nas jakiś wąż, któremu nie spodobało się, że łazimy po jego terenie i zaczął na nas dziwnie głośno syczeć.
 Zbliżamy się po malutku do Verdon!  
     Trochę słabo w tej Francji z knajpami. Po godzinie 12:00 do co najmniej 18:00 można zapomnieć o zjedzeniu czegoś innego niż hot - dog. Owszem, restauracje są i prosperują, ale jedzenia nie uświadczysz w tych godzinach, no może lody, napoje i kawa. Sjesta. Możesz krzyczeć, tupać, prosić, błagać - nie ma. Sjesta i już. Jakaś masakra -.-
     A na koniec dnia, kiedy udało nam się znaleźć pole namiotowe z wolnym miejscem (chyba czekało na nas!) i po trudach rozbijania namiotu, przy wieczornym spacerze poznaliśmy fajnego kolegę, który dobre 40 minut biegał za patykiem, a później przytargał kawał drzewa :)
     Na polu namiotowym cudownie grają cykady. Tak głośno, że aż zakłócają rozmowę, a pierwszej nocy ciężko zasnąć (tak! są aż tak głośne! włącz głośnik i sprawdź tutaj).
Na koniec ciekawostka.
      Zastanawiają mnie wielkie kokony (?) gniazda (?) na niektórych sosnach. I tylko sosnach i drzewach iglastych. Czy to jakieś domy pająków, gniazda ptaków czy wytwór drzew? Nie mam póki co na to teorii... będę bardzo wdzięczna, jeśli mi to ktoś wyjaśni, bo to co najmniej dziwne - zwoje pajęczyny (?) waty(?) zwinięte w kłębki, w środku dziurka, dookoła jakieś inne drobiazgi. No jak dla mnie to pajęcze domy. A może ptasie? Ale skąd pajęczyna? Taka zagadka, na dobranoc ;)

Obejrzyj w You Tube:
Zapraszam też na fotki i filmy z pozostałych dni naszej 20 dniowej wyprawy do słonecznej Italii.

Kochani, MAŁY UPDATE!
A to wszystko dzięki Gosi z bloga angliapomojemu.pl - Gosiaczku, jestes wielka, dziękuję za rozwikłąnie tej zagadki!
Trochę poczytałam sobie i tutaj małe podsumowanko:
     Jeśli chodzi o te kokonowate gniazda to są to gniazda KOROWÓDKI SOSNÓWKI (w Polsce mamy też Korowódkę dębówkę). Włoska nazwa tego stworzonka to Processionaria (gdy są w postaci gąsiennicy chodzą czesto jedna za drugą, korowodem czy też procesją - stąd nazwa).  Najcześciej właśnie spotyka się je na drzewach iglastych, sosnach.
     W sierpniu przechodzą metamorfozę w swoistą ćmę - jednak żyją bardzo krótko. Bo jedynie 2 dni...
     Niestety, mimo, że to takie małe i ładne żyjątka, ich włoski BARDZO MOCNO UCZULAJĄ.  Nie wolno ich dotykać, ponieważ niemal od razu dostaje się wysypki, uczulenia i zwykle taki kontakt kończy się szpitalem i lekami. Są bardzo niebezpieczne, zwłaszcza dla dzieci, które szybko mogą przetrzeć oczy lub włożyć rączki do buzi.
We Włoszech niestety mają z nimi sporo kłopotu i sporo walki... Z przetłumaczonego artykułu, jaki znalazłam, wynika, że często w okresie zimowym ogłasza się alarmy związane z gniazdami kordonówek - wtedy przyjeżdża specjalna ekipa dezynfekcyjna, która unicestwia larwy jeszcze w kokonie, a jesienią stosuje się specjalne preparaty odławiające samców, co zmniejsza populację tego gatunku...

     Tak czy siak - szczęście, że mi jakaś na łeb nie spadła, jak cykałam im pierdyliard zdjęć i kręciłam filmik kokonowi :P 

Prześlij komentarz

Dzięki, że zostawiasz po sobie ślad - to zawsze motywuje :)