Zapraszam do prześledzenia całej podróży
Podsumowanie znajdziesz TUTAJ
Wpisy z kolejnych dni i odwiedzonych krain:
8&9 - Brescia i jezioro Garda
fot. Laura Bork |
To powiedzenie sprawdziło się w moim życiu aż zbyt wiele razy. Zarówno w tych pozytywnych aspektach, jak i w tych nie koniecznie przyjemnych. W tym przypadku - jakże pozytywnie.
Od niepamiętnych czasów upierałam się przy swoim, że ślub to tylko papier, że po co to komu, że zbędny wydatek, niepotrzebny zachód, stres, problemy etc. A wystarczyło trafić na tego JEDYNEGO i człowiekowi się odwidziało :)
I tak stało się - wyszłam za mąż :) Ślub odbył się we Włoszech, w malowniczym miasteczku Riomaggiore, położonym w jednym z najpiękniejszych regionów Italii - Cinque Terre. Wszystko było nietypowe - od przygotowań, po naszą zwariowaną podróż motocyklem przez europejskie kraje, by w końcu powiedzieć sobie magiczne 'tak'.
W tym miejscu czas płynie inaczej. Ludzie zwalniają, delektują się zapachem wiatru i wody. Pięknem dookoła. Każdy się uśmiecha. Cinque Terre.
fot. Laura Bork |
fot. Laura Bork |
Już w drodze do Riomaggiore powalały nas widoki. Człowiek nie wiedział na co patrzeć, wszędzie tak pięknie. Wijące się , kręte drogi, wśród stromych wzgórz usłanych winnicami, morze, piękne zabudowania. bajka. Na zdjęciu La Spezia - piękne miasto i prowincja w której obszarze leży Riomaggiore
Uwaga! Riomaggiore jest zamknięte dla ruchu drogowego, a parkingi przed miasteczkiem odpłatne i regularnie chodzą osoby sprawdzające auta, czy mają wykupione bileciki parkingowe. Jeśli chcesz zabukowac tu nocleg - upewnij się, że dostępny jest parking lub garaż. Po tym jak dotarliśmy do bram Riomaggiore i udało nam się dostać do środka i odstawić motocykl, wybraliśmy się na zwiedzanie. Miasteczko nieduże, ale na prawdę wiele oferuje. Ruiny zamku, Via d'Amore, Kościółek z kaplicą, morze, zatoczka urokliwa, gdzie z balkonu grają skrzypce (de facto ten sam Pan co u nas na ślubie), lokalne winnice i przepyszne smakołyki prosto z morza, wśród których górowały moim zdaniem smażone owoce morza w panierce - podawane jak frytki ;)
Spotkany przypadkiem Pan Anotnio miał wielką wiedzę o Cinque Terre, mówił też w 5 językach i był chętny do rozmowy i jak widać po zdjęciu - chyba nie tylko... jak zaczął się przytulać - daliśmy nogę! ;P Moja mina - bezcenna. -.-
Zatoczka w Riomaggiore. Po ślubie właśnie tutaj przyszliśmy się kąpać i opalać. Z klifów po prawej skakali nasi weselni goście! (Nie wszyscy oczywiście, nie był to jakiś warunek do spełnienia :P)
Jako, że mieliśmy zaplanowaną wycieczkę motocyklem po Włoszech, nie skorzystaliśmy z pełnego pakietu proponowanego przez Projektantki Ślubów, gdzie był również nocleg. Wynajęliśmy na własną rękę apartamencik, w którym mieliśmy spać w 4 osoby... co się okazało - w noc poślubną było nas 8! Jakkolwiek to nie brzmi... ;)
Smart Giacomo, od którego wynajęliśmy niewielki apartamencik w Riomaggiore. A w Smarcie...? Nasza paczka z garniturem, suknią ślubną i wszystkimi gadżetami, jakie wysłaliśmy do Giacomo na 3 tygodnie przed ślubem... No bo jak zabrać kieckę na motocykl?! ;)Jeśli ktoś poszukuje przytulnego noclegu w Rio w idealnej lokalizacji i z garażem - polecam Fisherman's House, które prowadzi starsze małżeństwo - Giacomo wraz z żoną. Mimo tego, ze nie znamy włoskiego - bez problemu się dogadaliśmy! :)
A tutaj widok z naszego okna - włoska knajpka, uliczka Via Antonio Gramsci, w której kelnerem był Oskar, a prowadził ją jego chłopak. Wystarczyło uchylić rano okiennice i krzyknąć 'Oskar! Buongiorno! Właśnie schodzimy, szykuj dwie kawy!" A po chwili człowiek delektował się pyszną, aromatyczną kawą i rogalikami, a w porze obiadu sałatką z mozarellą di bufala (z mleka bawolic)czy gnocchi z pesto bazyliowym. Mniam!
No i nadszedł ten czas... czas na tę najważniejszą decyzję i magiczne TAK ;)
Całością zajęły się dwie Panie Agnieszki z 5 Events - Architekci Ślubów. Dzień przed ślubem spotkanie z Panią Agnieszką, dopinanie szczegółów, uzgadnianie detali. Podpisaliśmy stosowne dokumenty w urzędzie włoskim, oglądaliśmy restaurację i zamek, a właściwie jego pozostałości, gdzie miała odbyć się ceremonia naszych zaślubin, Pani Aga dogadała z nami szczegóły jak ma być wszystko przystrojone i tak dalej...
Wiem, wiem - zapytacie, co tak późno? I że większość par ma to ogarnięte już dużo wcześniej, kobietki spinają się na forach najmniejszymi detalami i załatwiają wszystko pół roku lub rok wcześniej... Z nami kurcze jak zwykle na opak - a wszystko na ostatnią chwilę, na pewno nie ułatwiło to życia Paniom konsultantkom ... ;)
Całością zajęły się dwie Panie Agnieszki z 5 Events - Architekci Ślubów. Dzień przed ślubem spotkanie z Panią Agnieszką, dopinanie szczegółów, uzgadnianie detali. Podpisaliśmy stosowne dokumenty w urzędzie włoskim, oglądaliśmy restaurację i zamek, a właściwie jego pozostałości, gdzie miała odbyć się ceremonia naszych zaślubin, Pani Aga dogadała z nami szczegóły jak ma być wszystko przystrojone i tak dalej...
Wiem, wiem - zapytacie, co tak późno? I że większość par ma to ogarnięte już dużo wcześniej, kobietki spinają się na forach najmniejszymi detalami i załatwiają wszystko pół roku lub rok wcześniej... Z nami kurcze jak zwykle na opak - a wszystko na ostatnią chwilę, na pewno nie ułatwiło to życia Paniom konsultantkom ... ;)
'Markowe spinki do mankietów' ... ;) Stylówka w klimacie moto musi być :)
fot. Laura Bork |
Rodzina, która nie mogła dojechać - była wraz z nami ... na Skype! :) No i stało się... Przysięgliśmy sobie, że nie opuścimy się aż do śmierci. Trzęsłam się jak galareta, ale na szczęście długopis nie wypadł mi z ręki... ;)
fot. Laura Bork |
Już spokojni... po krzyku. Po stresie :)W końcu usłyszałam szum morza i cykady, bo wcześniej nic do mnie nie docierało.
fot. Laura Bork |
Po ślubie przyszła pora relaksu i lenistwa - zimne piwo, ciepła woda, kąpiele, skoki z klifu i wodne szaleństwo :) Za to wieczorem, gdy wszyscy doprowadziliśmy się do ładu po popołudniu nad morzem, wodna taksówka zabrała nas do sąsiedniego miasteczka - Vernazza, gdzie w restauracji czekała na nas kolacja. Taka taksówka to świetne rozwiązanie dla większej liczby osób. Zamiast pociągiem - można delektować się podróżą i widokami z wody :)
Tutaj wspomniana restauracja. Ristorante al Castello znajduje się na klifie, a jej niesamowite tarasy wychodzące na morski błękit zatykają z wrażenia. Monika, właścicielka - przemiła osoba :)Do końca będziemy wdzięczni, za namówienie nas na tą miejscówkę! Myśleliśmy o innym miejscu. Ale całe szczęście - daliśmy się przekonać. Bajkowe widoki, pyszne menu i niezapomniane wspomnienia :)
Widok z Al Castello
fot. Wiesia Kątna |
Na kolacji w pewnym momencie wszyscy zaczęliśmy ekscytować się kolibrem. Koliber! Koliber! Byłam w szoku - miałam w końcu pierwszy raz w życiu widzieć koliberka... ;) No cóż - Kacper uratował sytuację, robiąc fotkę. na powiększeniu wyraźnie widać, że to żaden koliber, a ćma. Dokładnie Furczak Gołąbek, którego można tez spotkać w Polsce :) Pocieszył mnie fakt wyszperania w necie info, że jest bardzo często mylony z kolibrem, właśnie przez sposób picia nektaru w locie :)
Wielka ćma, jak koliber - Furczak Gołąbek, fot. Kacper Bork |
Ufff, co za piękne, szalone i pełne przeżyć 3 dni! :)fot. Laura Bork |
fot. Laura Bork |
fot. Wiesia Kątna |
fot. Laura Bork |
wszystkim Gościom, Przyjaciołom i tym, którzy trzymali za nas kciuki :) Tym, którzy poklepali z pozytywnym nastawieniem i powiedzieli ' Realizujcie swoje marzenia, to Wasz dzień'. Nie zamienilibyśmy ani jednej minuty z tego dnia. Dzięki Wam - było cudownie.
Dziękujemy!
Agnieszce i Agnieszce ;) z 5 Events - Architekci Ślubów Marcinowi i Kacprowi z M&K Studio
Laurze z Laura Bork Fotografia
Magdalenie Jurkowskiej z Salonu Magdalena
A tu takie cudo od chłopaków z M&K Studio - jesteście najlepsi :*
I jeszcze na koniec kilka ujęć z naszej kamery
Prześlij komentarz
Dzięki, że zostawiasz po sobie ślad - to zawsze motywuje :)