Pewnie, że chcemy płynąć! - padła jednogłośna odpowiedź. Dostaliśmy więc po torbie na wymiociny i wpuszczono nas na pokład... Tak zaczęła się nasza przygoda, z odwiedzinami Turcji, przy okazji pobytu na greckiej wyspie Rodos. Poranek, kiedy odpływał prom był bardzo wietrzny i załoga odradzała słabszym i bardziej wrażliwym pasażerom płynięcie. Nas na szczęście choroba morska nie dopadła. Natomiast wątpliwy zapach na całym statku, niedwuznaczne odgłosy i leżący plackiem ludzie na podłodze - to już inna, mniej przyjemna historia... ;)
Widok Marmaris w drodze powrotnej na Rodos |
Prom z Grecji cumuje w porcie, gdzie zakotwiczają statki z całego świata. Małe i duże, jak i te wielkie - poniżej fotka ogromnego cruisera. To podobno dobra miejscówka na wodnego stopa, ponieważ wiele prywatnych i wynajętych jachtów zawija do tego portu, a potem płynie dalej - w świat.
Kanały w mieście.
Mapka - jak widzisz, do Marmaris ciekawie się wpływa :)
Miasto jest bardzo zadbane, typowo turystyczne i jak dla mnie - w sam raz na jeden dzień. Rano przyjemny chłodek. Późniejsze godziny przyniosły upał i przydały się zapasowe krótkie spodenki, które upchnęłam do plecaka.
Mimo ładnych widoków i zadbania, nie czułam się tam komfortowo, a głupie uwagi i nachalne spojrzenia miejscowych (nie tylko w biedniejszych dzielnicach) a propos właśnie tych feralncyh krótkich spodenek, czy moich odsłoniętych nóg nie należały do miłych (co dziwne, padały mimo, że szłam z Markiem pod rękę i widzieli, ze nie jestem samotną kobietą zagubioną w tłumie). Dziwię się, że w ogóle tak reagują, skoro to takie turystyczne miasto i widok europejskiej dziewczyny ubranej swobodnie w upalny dzień nie powinien być rzadkością. Z takim zachowaniem spotkaliśmy się na targu, w bocznych uliczkach i w dalszych częściach miasta. Jedynie w okolicy portu i centrum było ok.
Sytuacje jak powyższa utwierdziły mnie w przekonaniu, że tutaj nie byłoby fajnie wypożyczyć quada i wypuścić się wgłąb kraju na zwiedzanie, tak jak to zrobiliśmy w Grecji. Powiem inaczej - może i byłoby fajnie. Ale nie czułabym się pewnie i swobodnie.
Fontanna w centrum
Uliczka w części starego miasta.Mini prześladuje nas nawet po pracy... ;)
I coś, co nieodzownie będzie kojarzyło mi się z Egiptem, bo tam pierwszy raz spotkaliśmy się z takim natłokiem tych aut - typowe dla tego kraju minibusiki, mikrobusiki i mini dostawczaki ;)
Plaże Marmaris są ciemne i kamieniste. Kojarzą się troszkę z wyspami kanaryjskimi. Woda za to czysta i ciepła. Popularne paralotnie i motorowodne sporty dominują. Można również ponurkować, ale z rozmowy z lokalnymi wywnioskowałam, że szału nie ma ;) Tak jak i w Grecji ;)
Panorama na wzniesienia otaczające miasto.
Wszędzie dużo pomników i rzeźb, które urozmaicają przestrzeń miejską.
Stare targowisko, na którym można dostać wszystko - od chińskich pamiątek, po ręcznie robione szale i fajne ręczniki produkcji tureckiej, z dobrego materiału (służy nam taki ręcznik do dziś i nawet się nie zużył). Zwierzaki chodzą swobodnie i nikt nie zwraca na nie uwagi, jednak w każdym rogu można znaleźć miseczkę z woda i karmą - bardzo mi się to spodobało, żadno zwierzę nie jest zapomniane.
Prom powrotny. Ostatni odchodzi około godziny 19. Trzeba pilnować, żeby się nie spóźnić, inaczej człowiek musi zostać ;)
Prześlij komentarz
Dzięki, że zostawiasz po sobie ślad - to zawsze motywuje :)