Dziś, chciałabym zacząć od tych samych słów, ponieważ nie ma nic wspanialszego, od dobrych wspomnień, poczucia spełnienia, wolności i realizacji kolejnych marzeń i postawionych sobie celów.
W tym roku obraliśmy sobie za punkt docelowy , zobaczyć tę 'drugą stronę UK' ;) Czyli Gibraltar. Udało się, a po drodze mieliśmy mnóstwo przygód i odwiedziliśmy wiele pięknych miejsc. Miejsc, które zostaną nam w pamięci na zawsze.
Z Oxfordu w UK do Gibraltaru i z powrotem, przez Francję, Hiszpanię, Andorę, Portugalię.
Przejechaliśmy łącznie 6821 kilometrów
Naklejek przybywa... ;) |
Dzień 1, przelotowy, 29.07.2017 - trasa z Oxfordu do Limoges we Francji
Pobudka o 4 rano, na dworze jeszcze ciemno. Dopinamy nasze bagaże, sprawdzamy opony, prowiant. Czas w drogę. Przejechane dzisiaj 587,5 mil z nielicznymi postojami. Dzień przelotowy należy do najmniej przyjemnych, ale jest konieczny, żeby później wycisnąć z podróży, jak z cytryny, najlepsze co się da :)
Dojechaliśmy do Limoges we Francji, która przywitała nas najpierw ulewnym deszczem w okolicach portu i uchodźcami w Calais (pierwszy raz od kiedy tamtędy jeżdżę widziałam tych ludzi), a potem upałami po 31 stopni Celsjusza i gwieździstą, gorącą nocą. Spacer po Limoges sprawił, że człowiek rozluźnił mięśnie, rozprostował nogi i... powdychał trochę spalin miasta ;)
Francuzi, jak zawsze pozytywnie nastawieni, podczas postojów oglądali naklejki na kufrze, zagadywali, machali, gdy jechaliśmy :) Tu człowiek zawsze czuje się mile widziany. Ten kraj, a zwłaszcza jego nieturystyczne, małe miejscowości i regiony, są tak urokliwe i bogate w sympatycznych ludzi, że aż chce się tu wracać. Wioski piękne, zadbane, ukwiecone, nawet na rondach rosną winorośle.... :)
Plan na drugi dzień: dotrzeć do Średnich Pirenei, gdzie spędzimy trochę czasu jeżdżąc po przełęczach :)
Dzień 2, 30.07.2017 - Pireneje
Dojechaliśmy do Pirenejów ⛰️. Dzisiaj trasy były na prawdę piękne! Przejechaliśmy przez krainę orzechów włoskich, krainę wina i na koniec - krainę słoneczników.
Odkryliśmy też przypadkiem źródło rzeki Coly, które było krystalicznie czyste.
Francuska wieś wygląda bajecznie 😍Wszędzie domy z kamienia, piaskowca czy cegły. Co ciekawe, w zależności od tego, jakie skały dominują w jakim regionie - takie kolory dominują w wioskach. Pięknie to wygląda. Jedne osady mają domy z kamienia polnego, szarego i ciemnego, gdy inne pysznią się kolorowymi, żółto - pomarańczowymi murami czy czerwonawymi fasadami domostw i zagród. Bardzo zadbane, ukwiecone. Aż miło patrzeć!
Załapaliśmy się też na dwa zloty - starych aut i starych traktorów ;)
Ahhh, no i zapowiedź festynu w postaci dwóch słomianych ziomków... to taka tradycja w całej Francji - coś jak nasze dożynki.
Dzień 3, 31.07.2017 - Andora
Kolejne z najmniejszych państw świata odwiedzone :)
Granica Francja - Hiszpania ✔️ nie ma żadnej kontroli, budynków, nic. Po prostu stoi znak i tyle.
Granica Hiszpania - Andora ✔️ Jest kontrola, stoją żandarmi, sprawdzają (uwaga!) wyjeżdżających z Andory).
Po drodze 🔥temperatura cały dzień zabójcza - oscylowała wokół 38 stopni Celsjusza!
Przerwa na śniadanie :P |
I kolejny postój, tym razem nad jeziorem :) |
Mając do dyspozycji TYLE przestrzeni - orłosępy mają gdzie polatać :) |
GORĄCO! Czas na kolejny postój. Picie wody w dużych ilościach to podstawa przy takich temperaturach |
Widok tych swojskich krasul na tle wyciągu - świetny! :) |
Okazało się w nocy, że autobusy powrotne kursowały tylko do 22:00, więc niewiele myśląc przespacerowaliśmy się na wylotówkę (w Andorze nie ma prawie dróg bocznych, wszystko skupia się przy jednej głównej drodze), i zaczęliśmy łapać stopa :) Miło sobie przypomnieć czasy, kiedy na stopa zjechało się spory kawałek Polski... Już trzecie auto się zatrzymało. Zabrał nas przemiły Filipińczyk mieszkający tu od 17 lat. Był tak uprzejmy, że podrzucił nas pod sam pensjonat, gdzie się zatrzymaliśmy, a na koniec zaproponował, że jeśli będziemy wracać przez Andorę - możemy u niego nocować za darmo :)Nie wiem, jak to jest, ale na stopa poznaje się najmilszych ludzi. Zawsze! Świetna rozmowa i towarzystwo. Dzięki!
Takie cukierki, w barwach flag z całego świata, zdobią główny deptak w Andorze |
Góry ⛰ i morze, morze 🌊 i góry :)
Wspaniały dzień w siodle 🏍, z Andory przez Francję do Hiszpanii. ⛰Góry i górskie drogi - fenomenalne! Zwłaszcza przy tak dobrej pogodzie. W połączeniu z nadmorskimi drogami - zrobiliśmy dziś około 1000 zakrętów! Droga N260 miażdży i gorąco polecam ją wszystkim motocyklistom!
Kolejne przełęcze odwiedzone.
Momentami z zakrętu wchodziło się w następny zakręt, zakrętem poprawiając... 😉 Opona prawie zamknięta, stopka przytarta! :( I to z obydwóch stron...Znaleźliśmy też kolejne źródła rzek i źródełko z górską krystaliczną wodą, gdzie można było się schłodzić i napić💦.
Barcelona kosmicznie śmierdząca spalinami i zakorkowana. Takie typowe miasto, a miast raczej staramy się unikać. Jeśli człowiek, chce poznać jakiś kraj, jego ludzi i kulturę - musi wyruszyć poza miasta, w których wszystko wygląda tak samo, a życie toczy się tym samym rytmem, co w miastach na całym świecie. To zdecydowanie nie nasze klimaty, wiec uciekliśmy czym prędzej.
Na nocleg wybraliśmy Sitges - niedużą miejscowość nad morzem Balearskim, gdzie za polem golfowym rozciąga się niezbyt uczęszczana plaża, a autostopowicze i podróżnicy mogą tam rozbić sobie namiot za friko :)
Pod namiotem 🏕 i gwiazdami 🌌 sny ma się zawsze kolorowe, a nasi starzy znajomi z Włoch, cykady, swoją melodią ukołysały do snu :)
Dzień 5, 02.08.2017 - lepiej, jak na Discovery...
Dzień stał pod znakiem zmiennej pogody (od ogromnych upałów, po burzę⛈, która zachwyciła nas piorunami⚡️, tak rzadko widywanymi w UK), kąpieli w morzu Balearskim (w końcu!) i swędzących ugryzień komarów, które wyglądają jakby nosiły barwy Tygrysa Syberyjskiego... czyli nie taki tradycyjny komar, a jakieś prążkowane Ninja! 🤣 Co gorsza - po ich ukłuciach nie ma się tradycyjnego bąbla, a opuchliznę, więc wyglądałam jak trędowata.
Widzieliśmy dzikie flamingi na polach wytwórni soli za Alicante (pola z morską wodą, która jest odparowywana dla pozyskania soli), byliśmy świadkami zaciekłej walki mrówek 🐜z osą 🐝, o kawałek wędliny z naszej kanapki 🍔(wciągnęło nas tak, ze postój przeciągnął się z kilku do kilkunastu minut), aż wreszcie przyczailiśmy cykady - sprawców naszych częstych obaw o to, że motocykl wydaje dziwne dźwięki (jadąc w kasku ma się wrażenie, jakby coś w motorze rzęziło).
Smutnym natomiast jest fakt, jak bardzo sucho jest w całej południowej Hiszpanii. Nic dziwnego, że ostatnio były takie straszne pożary. Nawet po ulewie, 30 minut później było już tak sucho i duszno, że od zapałki zajęłaby się ściółka. Tutaj ludzie modlą się o deszcz, a wszystkie plantacje mandarynek, pomarańczy czy grejpfrutów i oliwek muszą być niestety zasilane specjalnymi wodnymi instalacjami - inaczej podzieliłyby los flory widocznej na horyzoncie, a przypominającej wręcz pustynne klimaty...
Trasa przez Walencję (Valencia), prowadziła wzdłuż koryta rzeki, które wyschło całkowicie - na chwilę obecną jest tam spękana ziemia i zeschnięte rośliny. Nic więcej. Ani kropli wody.
W trójkącie pomiędzy Alicante, Murcją a Kartageną, znajduje się jezioro de la Mata. Tam właśnie zatrzymaliśmy się na nasz nocleg. Cisza, spokój, 20 metrów od nas pasły się konie, kozice z wielkimi rogami, a jaszczurki biegały szeleszcząc cichutko :)W samej miejscowości La Mata jest świetna plaża, dobra do kąpieli, z ciepłą wodą w morzu i kranikami do opłukania się z soli. Przy brzegu i w centrum - jest już bardzo turystycznie. Natomiast nad jeziorem - cisza, spokój i ani jednego turysty :)
Okazało się, że nasi przyjaciele ( i sąsiedzi w jednym 👌🏼) zaczęli tego dnia swój urlop w Hiszpanii. Niewiele myśląc, wskoczyliśmy na motocykl i przyjechaliśmy pod ich hotel, żeby razem popływać w morzu i posiedzieć na plaży 🏖🍹. Fajne uczucie, spotkać się taki kawał drogi od domu! :)
Strasznie się zjaraliśmy tego dnia na rękach i nogach. Od miejscowości, gdzie zatrzymali się nasi przyjaciele, dzieliło nas jakieś 3 - 4 godziny jazdy. Są takie upały, że nie da się jechać w naszych motocyklowych strojach. Tzn... dałoby się, ale o niebo przyjemniej jest bez nich. Wiatr jest tak gorący, że momentami człowiek czuje, jak jego powiewy palą skórę. Śmiesznie opaliłam się na nogach, siedząc, jako pasażer z tyłu. Wewnętrzna strona ud i łydek jest blada, natomiast zewnętrzna aż spieczona od słonka.
Dzień 7, 04.08.2017 - miejscowość Almunecar. ROCZNICA NASZEGO ŚLUBU i moje urodziny
Zatrzymaliśmy się w miejscowości Almunecar. Dzisiaj nasze święto. Pozwoliliśmy sobie na zabukowanie pokoju nad morzem i spędzenie całego dnia na relaksie ;) A czym dla nas jest relaks? Na pewno nie leżeniem plackiem na plaży! :)
Dzisiaj zdobyliśmy najwyżej położoną drogę w Europie Pico del Veleta, w górach Sierra Nevada (Góry śnieżne w Górach Betyckich).
Drogę tą wybudowano po utworzeniu parku narodowego w górach Sierra Nevada i powyżej stacji narciarskiej Hoya de la Mora niestety zamknięto dla ruchu. Ale do stacji można dojechać bez problemu.
Uwaga na znaki - nie zawsze w mieście każde rozwidlenie dróg jest dobrze oznakowane. Najlepiej kierować się 'na czuja', pod górę. Na wjazd można uzyskać zezwolenie z parku narodowego lub wjechać tam legalnie rowerem. My jednak zadowoliliśmy się podziwianiem widoku z Hoya de la Mora na wysokości 2600 metrów :)
W drodze powrotnej natrafiliśmy na ekipę z BMW, która testowała nowe modele serii X, na zakrętach tych fenomenalnych dróg. Wszystkie auta oklejone maskującą folią i tak prezentowały się świetnie :) Będzie nam miło zobaczyć spot z tego wydarzenia - w końcu zobaczyć takie testy nie zawsze można.
Od dzisiaj jesteśmy państwem TULINEK :P |
Sangria nielimitowana ;) |
Dzień 8, 05.08.2017 - GIBRALTAR
Gibraltar zdobyty! 🙂
Po śniadaniu mistrzów z widokiem na morze ruszyliśmy na podbój Gibraltaru.
Tak! Tam już jest Afryka Dzika! :) |
Makaki według mnie i moich obserwacji są mega spokojne, zero agresji, ale tylko wtedy, kiedy i człowiek wykazuje przy nich spokój, a nie małpie zachowanie. A patrząc na reakcje i zachowanie niektórych turystów, zastanawialiśmy się z Markiem, kto tak na prawdę jest taką przysłowiową małpą🙈...
MIejsce, gdzie małpki mają dostęp do świeżej wody i codzienną dostawę owoców. |
Na szczęście makaki mają enklawy drzew i miejsc niedostępnych dla człowieka, wiec jak je już coś wkurzy, to albo ludzi straszą, albo dają dyla między drzewa 😉
Tak to wygląda, gdy wypuszczają stado turystów z autobusu. Makaki momentalnie osaczone ludziami z aparatami... |
Ciekawostką jest fakt, że mimo przynależności do Wielkiej Brytanii, na Gibraltarze jeździ się po prawej stronie (powstałoby zbyt duże zamieszanie wśród turystów i Hiszpanów, zamieszkujących ten region), a większość osób tu mieszkających na co dzień posługuje się językiem Hiszpańskim. Mają również własną walutę - funta gibraltarskiego, choć w sklepie zapłacimy i euro i funciakami z UK 🙂
Kolejna ciekawostka - autobusy jak w UK, ale w wersji cabrio :) |
Staliśmy tam, gdzie Oni! :)Hehe |
O ile piękniej to wygląda, w miejscach, gdzie nie ma takich oczojebliwych kolorów...
Na koniec pobytu na Gibraltarze trafiliśmy zupełnym przypadkiem na doroczny zlot motocyklistów 🏍 z klubu Gibraltarskiego, a na nim poznaliśmy przemiłą polską parę 🙂 My to mamy fuksa! Świetna atmosfera, dobra muzyka, fajne miejsce 👌🏼 Super zlot! Dostaliśmy nawet naklejki Supportera zlotu :) Dzięki! :) Aż szkoda, że czas nas gonił, z pewnością byłoby o czym rozmawiać przez długie godziny! 👌🏼Zadekowaliśmy się z namiotem pod Gibraltarem. Lokalni przychodzą tu na ogniska na plaży, puszczają muzykę i tańczą. Aż dziwne, że to nie jest jakaś mega turystyczna strefa, wręcz przeciwnie, do najbliższego sklepu mamy z 2km, po drodze mijaliśmy łodzie rybackie... Cisza, spokój, a nad morzem Alborańskim unosi się pył z Sahary.
Piasek z Sahary unoszący się nad Cieśniną Gibraltarską |
Dzień 9, 06.08.2017 - wioska hiszpańska i litrowy browar
Dzisiejszy dzień nas pozytywnie ZMIAŻDŻYŁ ♥️ mimo, że był dniem przelotowym.
Zaczęło się od magicznej drogi na Rondę. Poniżej mapka, bo ta trasa jest niesamowita i nie można jej pominąć!
Motocyklowa knajpka na trasie do Rondy - Venta El Madrono. Stań tam koniecznie! |
Na postojach człowiek nie marzył o niczym innym jak zimna woda. Fajne w Hiszpanii jest to, że cokolwiek się nie zamawia - dostaje się dodatkowo przegryzkę :) |
Paco - Pablo, jak go ochrzciliśmy, gość, który wypadł z okolicznej bramy, nas przywitać, oprowadził i pomógł z rzeczami, siedział z nami 4h, przyniósł kiełbasę swojską z dzika domowej roboty, ogórki, pomidory z ogródka 🙂 Załatwił nam piwo i wino ze sklepu (bo po 21:00 nie można tu nic alkoholowego kupić, chyba że po znajomości, co udowodnił nam w sklepie). Zrobiliśmy sałatkę, otworzyliśmy lokalne wino, później siedzieliśmy kilka godzin, do 1 w nocy, gadając na migi i przez Google Translator (Google! Dzięki Ci za ten wynalazek!) o życiu, ludziach, krajach z jakich pochodzimy i o nas samych.
Co tam się działo 🙈👌🏼 Najlepszy dzień ever! ♥️👌🏼👍🏼 Co za miejsce, co za ludzie! Mega!
Świeże warzywa z ogrodu, domowej roboty kiełbasa i duże ilości wina - to jest hiszpańska gościnność! :) |
Dzień 10 07.08.2017 - Portugalia
Jesteśmy w Portugalii 🙂 Tamy widziane po drodze i widoki - fenomenalne.
Zameczek widziany z trasy |
Mamy nadzieję, że nikomu nic się nie stało. Zwierzęta uciekały w panice i przebiegały przez jezdnię, trzeba było bardzo uważać, bo co rusz leciał w panice jakiś lis, królik czy sarna.
Portugalia przywitała nas cudownymi widokami i gigantyczną tamą, na której tak wiało, że bałam się wychylić. Pierwszy raz widzieliśmy tak wielką i wysoką tamę. Nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby ona kiedyś pękła! Co ciekawe - Portugalia znajduje się w tej samej strefie czasowej, co UK, więc zyskaliśmy dzisiaj godzinę (którą jutro stracimy 😜, bo chcemy wrócić do Hiszpanii i przemierzyć Park Narodowy Picos de Europa).
Dzień 11, 08.08.2017 - Picos de Europa
Kozackie Los Picos de Europa!⛰
Park Narodowy, który wywarł na nas wielkie wrażenie.
Tutaj człowiek zaczyna się zastanawiać, jaki kataklizm, albo jak wielka zmiana musiała zajść na Ziemi🌏by powstały tak monumentalne i spektakularne masywy górskie... ⛰
Brzegi pokazują, dokąd zwykle sięga woda i jak bardzo jest sucho |
Podczas podróżowania po górzystych zawijasach i wstążkach dróg zrobiliśmy postój na jednym ze zjazdów. A tam poznaliśmy przemiłego psa pasterskiego, który akurat pilnował owiec kilka metrów od nas :) Chyba polubił pieszczoty, choć nie od początku był tak ufny.
I kolejna przełęcz oznakowana naklejką draVskiej! :) |
Widok z kempingowej restauracyjki |
A to nasz dom na dwóch kółkach ;) Wszystko się wietrzy w części garażowej, w reklamówkach czeka prowiant na śniadanie i kolację, a my na plaży - podziwiamy fale ;) |
Dzień 12, 09.08.2017 - kemping La Paz
Plaża kempingu La Paz |
Tam pada. Dojdzie do nas...? :P |
Za to wieczorne wino na plaży, czy śniadanie z widokiem na fale - bezcenne! :) Restauracja kempingowa też daje radę - serwują świetną paellę z bogactwem owoców morza i dobrze zrobione steki i antrykoty.
Paella z owocami morza prosto z Atlantyku |
Z takim widokiem wszystko smakuje jeszcze lepiej! |
Dzień 13, 10.08.2017 - Dziwny Kraj Basków
Cały dzień w drodze, naprzemiennie w słońcu i deszczu (Dzięki Ci wynalazco GoreTexu!!). Najciekawiej było w Bilbao i okolicach. Okazuje się, że to Kraj Basków i oni, choć oficjalnie należą do Hiszpanii, to z Hiszpanami nie chcą mieć nic wspólnego, maja własny język, własne tablice informacyjne i uważają się za odrębność totalną i absolutną.
Marek mało nie został zlinczowany w sklepie z pamiątkami, gdy niefortunnie zapytał o naklejkę z flagą Hiszpanii 😉 Pani szybko wyjaśniła o co chodzi z Baskami. Okazuje się, że jest to tak zwana Wspólnota Autonomiczna. I choć przynależy do Hiszpanii, rządzi się własnymi prawami. Ma własny język, znaki drogowe i prawa, które nigdy nie zostały zniesione. Ciekawe, prawda?
Dzień 14, 11.08.2017 - zagłębie winnic francuskich - Bordeaux
Najpierw odwiedziliśmy jedną z najsłynniejszych miejscowości we Francji, miejsce, które znane jest na całym świecie z najdoskonalszych win. 🍷Niedaleko Bordeaux, miejscowość Saint Emilion.
Jazda przez okolice - przepiękna 👌🏼 Wszędzie winnice i budynki jak z epoki 😍
Warto też pochodzić po samym mieście. Choć jest mocno turystyczne - ma swój urok. Przy sklepikach i luksusowych galeriach wina można degustować, a także zobaczyć 'listę płac' - niektóre ceny po prostu zabijają! Ponad 12.000 euro za unit (nie wiem do końca czy to za butelkę czy inną jednostkę?) to już przesada!
Co ciekawe - nie zawsze starsze wina są droższe od tych młodszych. Często młodsze roczniki osiągają wyższe ceny. Wszystko zależy od testerów, którzy określają, czy wino jest sikaczem, czy rarytasem z najwyższej półki.
A potem Paris, Paris 🤗 i oczywiście wino i kebab pod Wieżą Eiffla. Zrobiliśy wyjątek, odwiedzając duże miasto, tylko dlatego, żeby zobaczyć wieżę Eiffela.
No i cóż - szału nie ma, turystycznie, głośno, pełno ludzi sprzedających tysiące chińskich bibelotów i pierdółek. Ciężko się przecisnąć, a po romantycznej atmosferze, przynajmniej w okolicach wieży, nie został nawet zapach...
Źródło: http://www.uspa24.com/bericht-10277/the-rats-infest-the-public-squares-of-paris-and-reproduce-very-quickly.html |
Dzień 15 - WSZĘDZIE DOBRZE, ale W DOMU NAJLEPIEJ 🙂
Po przejechaniu 🏍️ ponad 6820 kilometrów, czas na refleksje i podsumowania. Jedno jest pewne - taka podróż, te wszystkie przygody, chwile i momenty, zostają w pamięci, we wspomnieniach. Są bezcenne, a przy okazji są również doskonałą lekcją, uczą nas.
Zapytacie czego? Można by o tym długo rozmawiać :) Zaczynając od geografii i historii (bo nie ma to jak odkryć i dowiedzieć się czegoś samemu, na własnej skórze poczuć żar słońca Afryki, czy rześką bryzę Atlantyku), przez kulturę i tradycje innych narodów, na zwykłej, ludzkiej pokorze kończąc. Bo i pokory człowiek się uczy, w 45 stopniowym upale, pogryziony przez stado komarów ninja, czy trzęsąc się z zimna w falach oceanu.
Ale podczas takich podróży czujemy się wolni i szczęśliwi, nieograniczeni przez czas, systemy i zasady. A dla takich emocji warto żyć 🙂
Dlatego, choć jeszcze na dokładne przygotowania przyjdzie czas - plan na następną wyprawę już się kreuje :)
Dostałam od Was sporo pytań, o podróż, przygotowanie czy kraje i miejsca, które odwiedziliśmy. Obiecuję, że postaram się na nie odpowiedzieć w najbliższym czasie :)Pozdrawiam i szerokości!
Prześlij komentarz
Dzięki, że zostawiasz po sobie ślad - to zawsze motywuje :)